czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 1

Cholera! "Znowu się spóźnię" - Pomyślała An zbiegając po wielkich i lśniących schodach szkoły. Pan Cole będzie wściekły. Nauczyciel ten jest bardzo surowy i lubi dawać kary. An zaspała, często jej się to zdarza przez co nie zdążyła zejść do stołówki na śniadanie. Przyspieszyła jeszcze bardziej tempo biegu. Jej obcasy stukały po lśniącej wypolerowanej podłodze. Jakie szczęście ,że umiejętność biegania na wysokich obcasach ma opanowaną do perfekcji. Szkoła pozwalała na dowolne buty ale każdy uczeń musiał codziennie nosić mundurek. Mundurek dziewczyn składał się z białej koszuli, granatowego krawatu i granatowej spódniczki w kratę sięgającą przed kolano. Mundurki chłopców różniły się tylko tym ,że zamiast spódniczki nosili granatowe spodnie i marynarkę. Większość dziewczyn decydowała się na buty balerinki, adidasy czy trampki. Ona jednak wolała wysokie, czarne obcasy. Weszła do klasy równo z dzwonkiem. Usiadła z tyłu na swoim miejscu obok jednej ze swoich przyjaciółek a dokładniej obok Amandy.
 - Mało brakowało - Powiedziała Amanda. 
 - No. Motywowała mnie myśl ,że kolejne popołudnie będę musiała spędzić na harówie. - Odpowiedziała An. 
Pan Cole oczywiście zauważył ,że weszła do klasy równo z dzwonkiem. A jak.
 - Panno Emair miło że się pani pojawiła. - powiedział pan Cole sarkastycznie - A gdzie ma pani długopis, podręcznik i notatnik? 
- No nie! - krzyknęła An. Przez ten pośpiech zupełnie zapomniała. Po prostu ubrała się  najszybciej jak mogła i wybiegła z pokoju zapominając o całej reszcie. Oczy wszystkich osób z klasy były skierowane na nią. W klasie było 19 osób, duża zielona tablica, ławki i krzesła zawsze wyglądające na nowe. To była jedna z najlepszych i najdziwniejszych szkół na świecie. Pan Cole wypisał jej kartkę ,że ma się w sobotę stawić i odbyć swoją karę.
- Miłego weekendu panno Emair. - Powiedział z uśmiechem sadysty i wręczył jej świstek po czym odwrócił się od niej i zaczął prowadzić lekcje.  
 - Świetnie. Znowu to. Miesiąc temu sprzątałam to cmentarzysko. - Mruknęła An do Amandy. 
- Ciesz się ,że to nie pełnia. - Szepnęła poważnie Amanda a An westchnęła zrezygnowana.                                               
                          
                                                                             ***

Reszta lekcji minęła An bez większych atrakcji. Ona i jej przyjaciółki ,które spotkała na korytarzu kończyły dziś bardzo wcześnie. Aż dwie godziny przed obiadem. Więc na korytarzu było pusto. Szkoła - ogromny budynek z zewnątrz wyglądający jak naprawdę wielka ,wypasiona willa pomalowana na granatowo z dachem pokrytym bordowymi blacho dachówkami i oknami wyglądającymi jak nowe. W tej szkole wszystko wygląda jak nowe. Dyrektorka naprawdę dba o tą szkołę i jej uczniów.
 - Coś ciekawego? - Zapytała na początek Amanda.  
        Dziś nałożyła więcej makijażu niż zwykle. Na usta nałożyła grubszą warstwę błyszczyku a zielone oczy podkreśliła czarną kredką ze złotym połyskiem, rzęsy umalowała brązowym tuszem. Jej ciemnoblond włosy były jeszcze staranniej ułożone niż zwykle. Żaden włos nie śmiał się skręcić w inną stronę niż powinien. Przy koszuli odpięła dwa  górne guziki aby bardziej wyeksponować swój dekolt. Nie wyglądała przy tym jak tapeciara czy lafirynda. Nie. Wyglądała po prostu lepiej niż zwykle ,chociaż zwykle też prezentowała się świetnie. Amanda Cainer miała szczupłą i wytrenowaną sylwetkę tak samo zresztą jak i reszta jej przyjaciółek. Była naprawdę ładna. A dziś wyjątkowo się tak wystroiła bo miała lekcje z nauczycielem od chemii ,który wpadł jej w oko. W akademii Tylis uczyli całkiem młodzi nauczyciele. Młodzi i atrakcyjni przez co romans między uczeniem a nauczycielem był nieunikniony. No przynajmniej żaden z nauczycieli nie wyglądał na powyżej trzydziestki.
- Nie. A jak tam Darryn? Zwrócił na ciebie uwagę? - Spytała Alyssa.  
            Alyssa Reign miała śliczne jasnoblond loki, mleczną cerę i błękitne oczy. Była to drobna dziewczyna najmniej wysportowana z całej reszty. Wolała się uczyć niż ćwiczyć. Co nie znaczy ,że nie była wysportowana, bo była. Tylko mniej niż reszta jej przyjaciółek.
- Raz czy dwa zerknął na mój biust. - Powiedziała Amanda z błyskiem w oku i cieniem uśmiechu na ustach.
- A ja dostałam karę. Znowu. - Wtrąciła An. 
          Andersa Emair miała włosy koloru bardzo ciemnego brązu, które były lekko kręcone, piwne oczy i wydatne kości policzkowe. Nie malowała się. Nigdy jej się nie chciało i nie miała na to czasu. Po za tym wcale nie musiała się malować. Miała czarne ,długie rzęsy ,pełne jasnoróżowe usta i brzoskwiniową cerę. Była najbardziej wysportowana ze swoich przyjaciółek i nawet innych uczniów w szkole. Przez to właśnie miała wf z chłopakami. Trenerka uznała ,że powinna mieć wyższą poprzeczkę.
- Od kogo? - Zadała pytanie Lissa.
- Od pana Cola. - powiedziała z przekąsem An. - Ta taktyka ,że jak będzie dręczył jedną z przyjaciółek dziewczyny z którą sypia to nikt się nie kapnie ,że mają romans jest do bani. Diana weź go przystopuj. - Zwróciła się do przyjaciółki.
- Mów ciszej. - Upomniała ją Diana. - Dobra, spróbuję z nim pogadać.
- Jak to spróbujesz z nim pogadać? Przecież widzicie się dziś w nocy. Nie powinno być z tym problemu. - Stwierdziła racjonalnie Lissa.
- Wiesz zazwyczaj mamy lepsze rzeczy do roboty niż gadanie. - Powiedziała Diana i spojrzała porozumiewawczo na przyjaciółki. 
         Diana Eline. Zbuntowana siedemnastolatka o kruczoczarnych włosach sięgających łopatek, ciemnoniebieskich oczach i bladej cerze. Również szczupła i wysportowana ale jej sport ograniczał się do wf, biegania od czasu do czasu i do regularnego seksu. Jej znajomość z panem Cole'em sięga już dziewięciu miesięcy.     Wszystkie się roześmiały. Dziewczyny właśnie zeszły po schodach z pierwszego piętra na parter i szły korytarzem kiedy nadeszli chłopcy.
- Ale pech. - Mruknęła Amanda.   
                  Szóstka najbardziej nadętych, wrednych i przystojnych chłopaków w szkole zatrzymała się przed dziewczynami.
- Co tam szmaty? Wycieracie podłogę? - Przywitał się z wrednym uśmiechem Lex głowa całego "gangu"
- Co urocze powitanie Lex. Wzruszyłam się. A teraz spadaj. - Powiedziała An.   
                 An i Lex mieli ze sobą na pieńku od półtora roku ,kiedy to An odrzuciła zaloty Lexa ,który chciał z nią chodzić. Chłopacy nie mieli nic do reszty dziewczyn. One w starciu z bandą Lexa nigdy się nie odzywały. Wiedziały ,że Andersa sama musi i woli to załatwić. A ona wiedziała najlepiej jak poradzić sobie z Lexem.
- Bo co suko? - Odparł ten.
- Daj spokój Lex. Kiedy ci się to znudzi co? Jesteś żałosny. Mścisz się za to ,że nie chce z tobą być. To jest rozczulające. - Odparowała An a Lex się roześmiał.
- Kiedyś chciałem. Byłaś pierwszą lepszą. Nie mszczę się za to. Po prostu jesteś zdzirą i już. Najwyżej mogłabyś mnie błagać, żeby jednak ze mną być ale wolę laski ,które mnie pociągają a ty się do nich nie zaliczasz.- Powiedział dumnie.  
        Lex stał w lekkim rozkroku ,z ramionami zaplecionymi na muskularnej piersi.
- Czyżby? - Zapytała An z chytrym uśmieszkiem.
         Pewnym krokiem podeszła do Lexa stukając swoimi wysokimi obcasami. Stanęła tak blisko ,że prawie stykali się ciałami. Szybkim ruchem chwyciła go za włosy , szarpnięciem przyciągnęła jego głowę do siebie i namiętnie pocałowała. Całowała gwałtownie i głęboko. Lex jej nie odepchnął, nie przyciągnął do siebie , nie objął ale oddał pocałunek tym samym go jeszcze bardziej pogłębiając. An wyczuła na swoim udzie ,że coś na nią napiera. Sięgnęła dłonią do jego spodni i dotknęła jego wypukłej męskości. Lex jęknął. An przerwała pocałunek z uśmiechem triumfu na twarzy. Lex oprzytomniał i patrzył na nią teraz wkurzonym wzrokiem.
- Cóż Lex może mówisz ,że cię nie pociągam ale twój język i hmm.. coś jeszcze twierdzą zupełnie coś innego. 
            Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Jej spojrzenie było triumfujące a jego mordercze. W końcu Lex odszedł przed siebie a mijając An pociągnął ją z bara. Kumple Lexa ruszyli za nim kolejno mijając ją i rzucają w jej stronę pogardliwe spojrzenia. Chłopak ,który szedł ostatni nie spojrzał na nią pogardliwie tylko się uśmiechnął pod nosem. Kiedy już Lex i jego banda zniknęli z pola widzenia , dziewczyny wybuchły śmiechem.
- To było niesamowite. - Powiedziała Lissa.
- Ale im pokazałaś. - Potwierdziła Amanda.
- Chłopak był już podniecony gdy tylko stanęłaś tak blisko niego. - Dodała ze śmiechem Diana.
- To starcie zdecydowanie wygrałam. - Powiedziała An cała roześmiana. 
      Po tym starciu przyjaciółki były w świetnym humorze i dalej się śmiejąc ruszyły do stołówki by zająć stolik.